W minioną sobotę w Bydgoszczy, zainaugorowane zostały rozgrywki Grupy Północnej PLFA 8, w której rywalizują ekipy Husarii Szczecin B, Bydgoszcz Archers oraz Kaliningrad Amber Hawks. Natomiast w niedzielę, w Poznaniu, Kozły Poznań w swoim drugim meczu w sezonie podejmowali Żagań Shadows.
Rywalizacja w Grupie Północnej w tym roku, już przed sezonem, zapowiadała się niezwykle emocjonująco. Z jednej strony Husaria Szczecin B, a więc obrońcy tytułu, z drugiej ambitni, pracowici i skoncentrowani Bydgoszcz Archers oraz dopełniający całości, nieprzewidywalni Kaliningrad Amber Hawks. Mając na uwadze, że tylko pierwsze miejsce gwarantuje bezpośredni awans do fazy pucharowej, a tylko jedna ekipa z drugiego miejsca (spośród wszystkich, trzech grup) będzie miała możliwość uzupełnienia stawki, to każdy punkt zdobyty w Bydgoszczy może okazać się bezcennym.
Zespół z Kaliningradu okazał się najmniej konkurencyjną drużyną podczas pierwszego turnieju. Łucznicy już w swojej pierwszej serii obronnej powstrzymali ofensywę prowadzoną przez Igora Margacheva i na przestrzeni kolejnych czterech kwart, nie pozwolili rywalom na obecność chociażby w „czerwonej strefie” (pole 20 jardów przed polem punktowym – przyp. red.). Rosjanie starali się znaleźć złoty środek trzykrotnie dokonując zmian na pozycji rozgrywającego (Margachev – Roshka – Mamontov), lecz żadnemu z nich nie udało się przetrzebić dobrze zorganizowanej defensywy bydgoszczan. Co prawda, najlepiej na tej pozycji sprawował się Stepan Mamontov, lecz w większości przypadków skrzydłowi nie potrafili opanować, lecącej w ich kierunku, futbolówki.
Wydaje mi się, że jeszcze sporo może się wydarzyć. Jeżeli Rosjanie przyjadą w pełnym składzie do Szczecina, my będziemy mieli tych, których zabrakło na pierwszym turnieju, a Archers zaprezentują to co grali w Bydgoszczy to walka będzie do końca. My mierzymy tylko i wyłącznie w pierwsze miejsce i jestem pewien, że naszym przeciwnikom będzie naprawdę trudno je nam wyrwać pomimo jednej przegranej.Roman Łakomiak, Husaria Szczecin B
Znacznie lepiej Amber Hawks rozpoczęli swoją drugą rywalizację z Husarzami. Już w pierwszej akcji meczu, Aleksei Prokhorov, pomknął w akcji powrotnej po kickoffie na odległość blisko 80 jardów, dzięki czemu ustawił formację ataku w pozycji wyjściowej na 10 jardzie przed strefą końcową. Po chwili, dzieła dopełnił Eduard Mamaev, który na turnieju w Bydgoszczy był jedną z najjaśniejszych postaci swojej ekipy. Szczecinianie jednak szybko otrząsnęli się po stracie punktów i od przyłożenia Adriana Antosiewicza po podaniu Damiana Kościelskiego rozpoczęli kanonadę. Rosjanie zaczęli zmagać się z urazami podstawowych graczy oraz ogólnym zmęczeniem, co skrzętnie wykorzystali podopieczni Romana Łakomiaka i Daniela Wysockiego zdobywając 45 kolejnych „oczek” z rzędu.
-To nasz dopiero drugi turniej w 2018 roku, ponieważ większość w naszym zespole nie ma doświadczenia w formule ośmioosobowej. Mecz z Łucznikami był więc dla nas dopiero przetarciem, sprawdzeniem schematów na „żywym organizmie” oraz poznaniem rywala. Zagrali mocny, konsekwentny i skuteczny futbol, czego nam zabrakło. Natomiast spotkanie z Husarzami było o tyle trudne, że nasi zawodnicy byli już zmęczeni, co najmniej trzech grało z urazami, a nie mogliśmy sobie pozwolić na swobodną rotację. Wiemy nad czym pracować, będziemy kłaść nacisk na na taktyczną część szkolenia i do Szczecina pojedziemy już w stu procentach przygotowani. Organizatorom w Bydgoszczy dziękujemy natomiast za ciepłe przyjęcie i miłą atmosferę. - relacjonuje Nikolai Shuranov, przedstawiciel klubu.
Najwięcej emocji miało przynieść ostatnie spotkanie sobotniego turnieju, a więc bezpośredni pojedynek pretendentów. Pomimo ogromnego zmęczenia Husarzy, którzy już w drugiej kwarcie „oddychali rękawami” (do Bydgoszczy przyjechali w mocno okrojonym składzie, m.in. bez podstawowego rozgrywającego oraz biegacza), do ostatnich chwil dzielnie walczyli o zwycięstwo. Wynik 7:6 po pierwszej połowie zapewne, przed pierwszym gwizdkiem, wzięli by w ciemno, jednak widać było wyraźną różnicę w kondycji obu zespołów. Szczecinianie zaczęli popełniać błędy, co pozwoliło Łucznikom na objęcie prowadzenie w trzeciej kwarcie, które – jak się później okazało – utrzymali do końca. Mimo wszystko, wiele dobrego można powiedzieć o grze Damiana Kościelskiego, który jak w Toplidze na pozycji rozgrywającego nie oczarował, tak na poziomie PLFA 8 pokazał, że jest w stanie skutecznie prowadzić formację ataku, a cztery przyłożenia są tego dowodem. Bezsprzecznymi liderami i wyróżniającymi się zawodnikami byli: Piotr Sierpiński, Adrian Antosiewicz, Marcin Kaim, Oskar Skorzybót, Mateusz Waniewski, Maciej Adamiak, Roman Łakomiak czy Jakub Struś. Ten ostatni popisał się fenomenalną, 70-jardową akcją powrotną po puntcie na przyłożenie.
- Wydaje mi się, że jeszcze sporo może się wydarzyć. Jeżeli Rosjanie przyjadą w pełnym składzie do Szczecina, my będziemy mieli tych, których zabrakło na pierwszym turnieju, a Archers zaprezentują to co grali w Bydgoszczy to walka będzie do końca. My mierzymy tylko i wyłącznie w pierwsze miejsce i jestem pewien, że naszym przeciwnikom będzie naprawdę trudno je nam wyrwać pomimo jednej przegranej. Na szczęście obyło się bez poważnych urazów. Nasz prawy tackle grał ze złamanym palcem w nodze oba mecze, ale nie pogorszył jego stanu i wszystko wskazuje na to, że w Szczecinie zagra. Na innych zawodnikach na pewno te dwa mecze odbiły się mocno, bo wszyscy dali z siebie wszystko, ale nikt nie ucierpiał na tyle, żeby ominąć treningi czy następny turniej. - mówi Roman Łakomiak, zawodnik oraz szkoleniowiec Husarii Szczecin B. - Na pewno mamy 3 zawodników linii defensywnej i 2 linii ofensywnej (w tym startujący LT), którzy będą dostępni na turniej w Szczecinie. To będzie duża poprawa jakości, gdyż w Bydgoszczy musieliśmy grać w dwie strony. W drugim meczu brakowało siły szczególnie w linii ofensywnej, a nasz rozgrywający nie miał komfortu w grze podaniowej. Myślę, że dzięki temu ofensywnie pokażemy się dużo mocniej. Planujemy też dać pograć więcej juniorom. Nie mają jeszcze co prawda za wiele ogrania w „dorosłych zawodach”, ale liczę na to, że zaskoczą naszych przeciwników. Teraz wracamy do zgrywania podstawowego składu i eliminacji błędów. Mamy swoje wnioski po turnieju i pomimo tego, że wiele błędów w meczu z Archers wynikały ze zmęczenia, to są też takie, które wynikały z naszych braków w zgraniu, bądź samej koncepcji i nad nimi będziemy pracować. - dodaje.
Gospodarze pierwszego turnieju Grupy Północnej w pełni zasłużenie zwyciężyli w obu spotkaniach. Wyglądali najlepiej spośród wszystkich ekip pod względem przygotowania fizycznego, głębi składu, konsekwentności oraz regularności w przeprowadzanych akcjach. Nieocenione okazało się również doświadczenie Jakuba Kubackiego i Cezarego Szczerby, którzy niedawno wrócili z Bucharest Rebels, gdzie sięgnęli po tytuł wicemistrzowski. Spokój, czytanie gry oraz przegląd pola, to wszystkie cechy, którymi wykazywała się w grze ta dwójka. Wysoką formą może się też poszczycić Szymon Półciennik, po którym, niemal za każdym razem, można było spodziewać się pierwszej próby dla bydgoszczan. Mimo świetnych indywidualności w składzie, czynnikiem spójnym była praca każdego zawodnika z osobna. Archers po raz kolejny udowadniają, że ich najmocniejszym ogniwem jest praca zespołowa, która pozwala na wymienność pozycji, regularność i stabilną formę.
- W pierwszym spotkaniu udało nam się bezproblemowo wykonać nasz plan meczowy. Wiemy jakie są nasze mocne i słabe strony, więc konstruujemy ten plan w taki sposób, aby korzystać z naszych domen, jak również szlifować to, co nie do końca funkcjonuje. Rywalizacja z Amber Hawks pozwoliła nam na wykorzystanie całego wachlarzu. Drugi pojedynek był o tyle trudniejszy, że w wielu sytuacjach Husarze postawili nam takie warunki, które nie pozwoliły na tę swobodę działania. W tych momentach, w których chcieliśmy szlifować zagrywki, szybko nas zatrzymywali. Naszą siłą jest jednak to, że nasz sztab szkoleniowy potrafi bardzo dobrze reagować na to co się dzieje na boisku i odpowiednio dostosować zagrywki. Mimo wszystko, zyskaliśmy bardzo dużo cennego materiału szkoleniowego, który uważam za cenniejszy niż samo zwycięstwo. Tak jak powiedziałem zawodnikom przed meczem – nie potrzebujemy łatwych wygranych, nie możemy pozwolić sobie na trudne porażki, więc potrzebujemy trudnych zwycięstw. To odnieśliśmy nad szczecinianami, co pozwala nam na spokojne kontynuowanie naszego programu. - podsumowuje Stanisław Pawlak, trener formacji specjalnych Bydgoszcz Archers.
Bydgoszcz Archers – Kaliningrad Amber Hawks 33:0 (2:0; 13:0; 12:0; 6:0)
I kwarta
2:0 – safety
II kwarta
9:0 – przyłożenie Mikołaja Obrębskiego po 21-jardowej akcji po podaniu Jakuba Kubackiego (podwyższenie Kornel Witkowski)
15:0 – przyłożenie Filipa Hartwiga po 3-jardowej akcji po podaniu Jakuba Kubackiego (podwyższenie Kornel Witkowski)
III kwarta
21:0 – przyłożenie Szymona Półciennika po 15-jardowej akcji biegowej
27:0 – przyłożenie Kornela Witkowskiego po 16-jardowej akcji po podaniu Jakuba Kubackiego
IV kwarta
33:0 – przyłożenie Jakuba Trzoski po 13-jardowej akcji po podaniu Jakuba Kubackiego
Husaria Szczecin B – Kaliningrad Amber Hawks 46:6 (14:6; 14:0; 12:0; 6:0)
I kwarta
0:6 – przyłożenie Eduarda Mamaeva po 6-jardowej akcji biegowej
7:6 – przyłożenie Adriana Antosiewicza po 25-jardowej akcji po podaniu Damiana Kościelskiego (podwyższenie Maciej Adamiak)
14:6 – przyłożenie Mariusza Bereżańskiego po 6-jardowej akcji po podaniu Damiana Kościelskiego (podwyższenie Maciej Adamiak)
II kwarta
20:6 – przyłożenie Romana Łakomiaka po nakryciu piłki w polu punktowym
28:6 – przyłożenie Damiana Kościelskiego po 13-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Marcina Kaima po akcji biegowej)
III kwarta
34:6 – przyłożenie Piotra Sierpińskiego po 21-jardowej akcji po podaniu Damiana Kościelskiego
40:6 – przyłożenie Damiana Kościelskiego po 5-jardowej akcji biegowej
IV kwarta
46:6 – przyłożenie Marcina Niewiadomskiego po 35-jardowej akcji po przechwycie
Bydgoszcz Archers – Husaria Szczecin B 17:6 (7:0; 0:6; 7:0; 0:0)
I kwarta
7:0 – przyłożenie Szymona Półciennika po 4-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Kornel Witkowski)
II kwarta
7:6 – przyłożenie Jakuba Strusia po 70-jardowej akcji powrotnej
III kwarta
14:6 – przyłożenie Jakuba Kubackiego po 1-jardowej akcji biegowej (podwyższenie Kornel Witkowski)
17:6 - kopnięcie z pola Kornela Witkowskiego
Shadows blisko niespodzianki w Poznaniu
Spotkanie w Poznaniu miało być próbą odkupienia win poznaniaków po blamażu w Bielawie. Choć w składzie zabrakło, m.in. Nikodema Perły, Macieja Kubickiego, Gamou Falla, Adama Jackowiaka czy Wiktora Kuroczyckiego, to nikt nie wyobrażał sobie innego wyniku aniżeli zwycięstwo. Ten cel udało się osiągnąć, lecz mało brakowało, a wymsknął by się na ostatniej prostej.
Żagań Shadows do nowego sezonu przystępują z najmłodszym składzie w stawce, lecz sami przeciwnicy są zgodni co do tego, że mogą sprawić nie lada niespodziankę w grupie. Gdyby nie błędy w pierwszej połowie, tj. zły snap przy wprowadzaniu piłki do akcji, niepotrzebne przewinienia indywidualne po skutecznych próbach, to rezultat mógł być zdecydowani inny niż tylko 8:0 dla gospodarzy. Obraz gry zmienił się dopiero w drugiej połowie trzeciej kwarty, choć wcześniejsze przyłożenie Bartosza Wocha - który wyrwał piłkę z rąk rozgrywającego i pobiegł na przyłożenie - wcale na to nie wskazywało.
Shadows potrafili zmotywować się na ostatnią część spotkania, podczas której wyeliminowali wcześniej przydarzające się błędy. Współpraca na linii Kacper Mróz – Arkadiusz Chabiniak okazała się nieoceniona, bowiem jedną akcją potrafili rozmontować defensywę, zdobywając ponad 10 jardów. Kolejne udane akcje wprowadzały u gospodarzy co raz to większą irytację, również za linią boczną. Trener główny Damian Łuc nie mógł w spokoju patrzeć na to co wyprawiają jego zawodnicy, dający się nabierać na powtarzające się zagrywki. To doprowadziło do wielu żółtych flag, które nie tylko wydłużały czas trwania meczu, ale przesuwały ekipę gości w stronę pola punktowego, aż do pierwszego jarda. Będąc tak blisko przyłożenia, przyjezdni nie mogli takiej okazji przepuścić i mocnym biegiem w wykonaniu Pawła Dobka, zainkasowali pierwsze sześć punktów. Kiedy wydawało się, że gospodarzy czeka już tylko odebranie piłki po kickoffie i ewentualna walka o powiększenie przewagi, wtem Shadows odzyskali posiadanie po krótkim rozegraniu piłki. Kolejny raz, powtarzającymi się biegami oraz podaniami do Chabiniaka przedostali się pod pole punktowe i szybko zameldowali się w polu punktowym zaszczepiając w kibicach oraz graczach drużyny przeciwnej ziarenko niepewności, co do końcowego wyniku.
Niestety, drugi raz nie udało się przyjezdnym odzyskać piłki po wznowieniu gry, a szansę na dodatkowe przyłożenie mieli jeszcze gospodarze. Choć przedostali się w czerwoną strefę i mieli blisko osiem okazji, Gunther Krotsch nie potrafił znaleźć swoich skrzydłowych w polu punktowym i spotkanie zakończyło się rezultatem 16:12 dla gospodarzy. Pomimo znacznie lepszego meczu drugiej drużyny Kozłów, aniżeli przy okazji pierwszej kolejki, to nadal nie potrafią wykorzystać drzemiącego w nich potencjału. Młody rozgrywający, który walczy również o pierwszy skład w pierwszym zespole na przyszły rok, zaliczył dwa przechwyty, które wyraźnie go zablokowały. Pomimo blisko ośmiu okazji na zakończenie drugiej oraz czwartej kwarty, na blisko 15 jardów przed przyłożeniem, nie potrafił posłać choć jednego skutecznego podania. Poniżej oczekiwań spisał się również Franciszek Kokociński, reprezentant Polski do lat 19, którego obecność na boisku nie pomagał drużynie.
Choć przed rundą rewanżową poznaniacy mają swój los jeszcze we własnych rękach, to będą musieli mocno przepracować najbliższe trzy tygodnie, aby móc wykorzystać swój potencjał. Natomiast Shadows dają wyraźny znak, że nie będą łatwym przeciwnikiem i będą liczyć się w drodze po awans z grupy.
- Młody skład to niewątpliwie nasz atut, który daje dużo nadziei na przyszłość i pozwala na dalszy rozwój naszej drużyny. Pomimo prostych niewymuszonych błędów jakie popełniliśmy, jestem zadowolony z postawy naszych debiutantów. W tak trudnym dla nas meczu pokazali prawdziwy futbolowy charakter i serce do walki. Zabrakło naprawdę niewiele do tego, aby sprawić wielką niespodziankę. Nasza krótka ławka to spore ograniczenie, ale dzięki temu każdy wie, że na boisku musi dać z siebie wszystko. Tak było w tym meczu, a przebieg czwartej kwarty tylko to potwierdza. Szkoda końcowego wyniku, ale w tym meczu zapracowaliśmy sobie na szacunek naszych rywali. W kolejnych meczach chcemy zapracować na zwycięstwo. - zapewnia Jarosław Kilian, szkoleniowiec Żagań Shadows. - To był nasz pierwszy mecz, więc na podstawie tego spotkania zostaną podjęte decyzje dotyczące ewentualnych zmian. Takie mecze, o takim przebiegu jak ten z Kozłami, są świetnym materiałem do nauki i do tego aby wyciągać wnioski na przyszłość. Nasze akcje ofensywne wymagają doskonałego zgrania w czasie oraz współpracy całej formacji ofensywnej i to właśnie te elementy będziemy starali się dopracować, bo kilka rzeczy musimy jeszcze poprawić. - dodaje Kilian.
- To nie był dobry mecz z naszej strony i to trzeba sobie szczerze przyznać. W drugiej połowie trzeciej kwarty i przez cały okres czwartej, nie było nas na boisku. Popełnialiśmy proste i oczywiste błędy, przez co zaczęła wkradać się w nasze szeregi irytacja oraz nieporozumienia. Nie chcę nikogo usprawiedliwiać, ale nadal będę powtarzał, że są to młodzi zawodnicy, którzy muszą uporać się sami z sobą, przeżyć wzloty i upadki, aby potrafić podnieść się w krytycznym momencie. Przed nami trzy tygodnie przerwy, podczas której zaplanowany mamy obóz przygotowawczy, więc będziemy mieli dużo czasu na zgranie, ugruntowanie formy i jestem pewien, że na rundę rewanżową wyjdziemy już w optymalnej formie. - stwierdza Damian Łuc, trener główny Kozłów Poznań B.
Kozły Poznań B – Żagań Shadows 16:12 (8:0; 0:0; 8:0; 0:12)
I kwarta
8:0 – przyłożenie Wojciecha Perza po 2-jardowej akcji po podaniu Gunthera Krotscha (podwyższenie Bartosza Wocha po akcji biegowej)
III kwarta
16:0 – przyłożenie Bartosza Wocha po 90-jardowej akcji po przechwycie
IV kwarta
16:6 – przyłożenie Pawła Dobka po 1-jardowej akcji biegowej
16:12 – przyłożenie Kacpra Mroza po 2-jardowej akcji biegowej